Czy da się stworzyć listę najlepszych filmów dla nastolatków? Na pewno niejedną na zawsze. Zapewne także niejedną dla każdego. Każdy ma w końcu odmienną wrażliwość, gust, poczucie estetyki i humoru. Kino z kolei nie stoi w miejscu i wciąż zaprasza na nowe seanse, choć czasem warto też odkurzyć starsze tytuły. Tworzenie tego typu rankingów może jednak stanowić inspirację dla osób, które poszukują nowych tytułów godnych obejrzenia. Wybór nie jest z całą pewnością łatwy, a jego kryteria są zwykle subiektywne. Poniżej nasze propozycje.
Spis treści
Moja dziewczyna (1991, reż. Howard Zieff)
Film zaczyna się dość niepozornie. Można nawet powiedzieć, że zwyczajnie. Powoli wprowadza nas w powszedniość Vady, która jednak tak zupełnie zwyczajna nie jest. Jedenastolatka mieszka z ojcem i chorą babcią. Matka dziewczynki nie żyje. Ale nie jest to jedyna jej styczność ze śmiercią. Śmiało można stwierdzić, że śmierć wpisana jest w codzienność bohaterki. Przez jej dom każdego dnia przewijają się zapłakani żałobnicy i trumny. Tata Vady prowadzi bowiem zakład pogrzebowy.
Trwają wakacje i czuć tu wyraźnie ten mocno letni klimat. Vada spędza sporo czasu z przyjacielem Thomasem, w którego wcielił się znany wszystkim Macaulay Culkin. Jego rola znacząca odbiega przy tym od postaci rezolutnego Kevina, który na święta zostaje sam w wielkim domu i musi zmagać się z niezbyt rozgarniętymi złodziejszkami.
Ważnym momentem filmu jest wprowadzenie postaci Shelly. Kobieta pojawia się w domu Vady niespodziewanie. Zgłasza się do pracy w charakterze kosmetyczki. Na razie nie wie jeszcze, że jej nowi klienci są… martwi. Posadę jednak przyjmuje. Nawiązuje też bliską więź z ojcem dziewczynki.
Fabuła filmu zawiera jeszcze jeden istotny zwrot. Z uwagi na widzów, którzy nie mieli dotychczas okazji jej poznać, nie będziemy jednak zdradzać kolejnych wydarzeń.
Niech nastolatków nie zwiedzie wiek bohaterów. To, że maja tak niewiele lat, nie zmienia filmu w banalną dziecięcą historyjkę czy lekką familijną produkcję. Film z przejęciem oglądają również dorośli.
Zdania na temat „Mojej dziewczyny” były od zawsze podzielone. Od premiery filmu minęło ponad 30 lat. Naszym zdaniem obraz nic na tym jednak nie stracił.
Wciąż bawi, wzrusza, daje do myślenia. Pozostawia wielki smutek, ale też nadzieję. W pamięci widza zostają także znakomite kreacje aktorskie.
Wszystkie jasne miejsca (2020, reż. Miguel Arteta)
Głównych bohaterów tego filmu poznajemy w nietypowych okolicznościach. Violet stoi na krawędzi wysokiego mostu. Dołącza do niej Theodore, ale wcale nie po to, żeby wspólnie skoczyć w przepaść. Wkrótce z inicjatywy chłopaka będą razem pracować nad szkolnym projektem. Zanim do tego dojdzie, nie obędzie się bez sprzeciwu nastolatki.
Pomiędzy tą dwójką powoli rodzi się więź. Ich relacja nie jest jednak wcale oczywista. Violet ma bagaż ciężkich doświadczeń, z którymi mimo upływu czasu wciąż sobie nie radzi. Theodore uchodzi za świra i sam nie jest wolny od traum.
Akcja płynie tu wolno, równolegle do stopniowego tworzenia się relacji głównych bohaterów. Przez większość czasu śledzimy ich budujący się wspólny świat. Stąd też spokojny rytm i kameralność scen. Te mogą być zresztą kojące w hałaśliwej i wartko płynącej rzeczywistości.
Podczas seansu nie obędzie się bez łez i poczucia dojmującego smutku, ale jest tu też miejsce na oczyszczenie i pocieszenie. Zachęcamy także do przeczytania książki o tym samym tytule autorstwa Jennifer Niven. Film powstał na podstawie powieści.
Gwiazd naszych wina (2014, reż. Josh Boone)
Hazel ma 17 lat i raka. Jej nieodłącznym towarzyszem jest butla z tlenem o imieniu Philip. Na młodzieżowej grupie wsparcia poznaje Gusa, nastolatka z amputowaną nogą. Tym samym zyskuje bliskiego przyjaciela. Łączy ich jednak nie tylko doświadczenie choroby, bo przede wszystkim podobna wrażliwość i natura, zbliżone, niepozbawione ironii postrzeganie świata. Łączy ich wreszcie miłość do literatury. Między nimi też zresztą zrodzi się głębokie uczucie.
Ważnym bohaterem tego filmu jest pewna książka, która stanie się źródłem prawdziwej przygody, a zaprowadzi Hazel i Gusa aż do samego Amsterdamu.
W filmie, którego pierwowzorem jest powieść Johna Greena o tym samym tytule (której lekturę również serdecznie polecamy! Swoją drogą słowa Gwiazd naszych wina są zaczerpnięte z Szekspira), śmierć jest cały czas blisko. Powiedzieć by można nawet, że wielu bohaterów nieustannie czuje jej oddech na plecach.
Ale nie jest to film o śmierci. To film o afirmacji życia. Jest to obraz o nadziei, strachu, radości. Wzrusza do łez, ale obca mu jest tania gra na emocjach. Ogląda się go z ogromną przyjemnością. Po prostu zachwyca!

Piep*zyć Mickiewicza (2024, reż. Sara Bustamante-Drozdek)
W przeglądzie filmów dla nastolatków warto zajrzeć również na polskie podwórko. Zwłaszcza że nie tak dawno wyszła u nas dość głośna produkcja traktująca o młodzieży.
Schemat fabularny jest w tym przypadku dość prosty. Mamy w filmie też wątek romantyczny, a nawet gangsterski! Całość ogląda się dość przyjemnie. Słychać tu wyraźne echa kultowych „Młodych gniewnych” (1995) z Michelle Pfeiffer. Obraz porusza wiele istotnych tematów z nastoletniej perspektywy i stara się pokazać wycinek świata młodych ludzi.
Film zebrał sporo negatywnych, a nawet druzgocących recenzji. Niektóre z zarzutów wydają zresztą całkiem słuszne. Na przykład świetny aktor Dawid Ogrodnik jest w „Piep*zyć Mickiewicza” postacią strasznie przerysowaną, żeby nie powiedzieć karykaturalną. Ale kto powiedział, że nie jest to celowe?
Co jednak ciekawe, film podoba się młodzieży. A to chyba najważniejsze. Warto więc polecić ten tytuł tym, którzy jeszcze nie zdążyli go zobaczyć. Role nastolatków wypadają tu zresztą bardzo dobrze i przede wszystkim naturalnie. Humoru nie brakuje w scenach rozgrywających się w pokoju nauczycielskim.
Niedawno premierę miała druga część polskiego hitu dla nastolatków. Dwójka jest podobno mniej oczywista, dojrzalsza i ma poważniejszy wydźwięk. Z pewnością warto to sprawdzić.
Lady Bird (2017, reż. Greta Gerwig)
Ten film dla nastolatków – jak wiele innych młodzieżowych tytułów – mówi o dorastaniu. Wyróżnia się jednak na tle tego typu produkcji. A choć ma niespełna 10 lat, to wydaje się trochę niedzisiejszy, ale w pozytywnym sensie.
Tytułowa Lady Bird jest uczennicą katolickiego liceum. Tak naprawdę ma na imię Christine, ale swojego prawdziwego imienia akurat nie chce używać, dlatego nadaje sobie własne. Mamy tu podstawowe rekwizyty klasycznej opowieści o dojrzewaniu: nastoletni bunt i młodzieńczą miłość, niezgodę na zastaną rzeczywistość, gniew i rozczarowanie, pragnienie wyrwania się „gdzieś indziej”. Jest też apodyktyczna matka i nagle bezrobotny ojciec.
Dostajemy tu jak na tacy mnóstwo doświadczeń i emocji charakterystycznych dla wieku. Są znakomicie naszkicowane relacje między bohaterami i świetne dialogi.
Film jako całość jest niezwykle autentyczny, szczery, naturalny, wiarygodny, choć pozornie nie opowiada o niczym szczególnym. W tle wybrzmiewa dobra muzyka. Na uwagę zasługuje rola głównej bohaterki. Została zresztą doceniona m.in. Złotym Globem i nominacją do Oscara za najlepszą aktorkę pierwszoplanową.