Czy parówki w ciąży to dobry pomysł? Na temat jedzenia w ciąży napisano już całe tomy. Przyszłe matki przejawiają różne podejścia. Jedno jest takie, że ciąża to nie choroba i trzeba spożywać to, co smakuje. Kolejne stwierdza, iż je się dla dwojga, a nie za dwoje, a w związku z tym nie wolno się „opychać” niezdrowymi i tłustymi przekąskami. Jak jest naprawdę?
Spis treści
Parówki: co to?
Parówka to właściwie drobno zmielona wędlina. Jak praktycznie każde mięso (może oprócz niektórych kabanosów), jest ona dość nietrwała i wymaga przechowywania w niskiej temperaturze lub/i konserwantów. By ją przyrządzić, rozdrabnia się surowiec tak długo, aż jego kawałki są niewyczuwalne. Są często jadane w wielu polskich domach i doceniane ze względu na łatwość oraz szybkość przyrządzenia, oraz fakt, że można się najeść niewielką ich ilością. Niestety parówki w ciąży mogą być niebezpieczne i to z różnych powodów. Jeden to taki, że mięso może zawierać niebezpieczne mikroorganizmy i być przyczyną np. listeriozy, salmonelli czy też toksoplazmozy. Źle przechowywane parówki to właśnie ich źródło. Drugi problem z tym rodzajem potraw jest taki, że to żywność wysokoprzetworzona, o małej gęstości odżywczej. Trzeci – że zawierać może w sobie dużo niekorzystnych dla zdrowia dodatków.
Parówki w ciąży: choroby
Do wyprodukowania parówek używa się zwykle mięsa wieprzowego, nieco rzadziej tego z kurczaka. Czasem dodaje się np. wołowinę. Liczy się temperatura dostawy i jakość produktu, sposób przechowywania, przyrządzania itp. Jeśli przyszła mama nie może się im oprzeć, to parówki jedzone w ciąży muszą być jak najświeższe ze względu na ryzyko chorób. Warto wiedzieć, że kobiety ciężarne, podobnie jak niemowlęta, są szczególnie podatne na listeriozę, wywoływaną przez pałeczki Listeria monocytogenes, które znajdują się m.in. w surowym, niedogotowanym czy źle przechowywanym mięsie. Mogą wywołać zakażenia, ale też posocznicę czy nawet zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Kolejną niebezpieczeństwem związanym z mięsem jest salmonella. Wywoływana przez odporną na niekorzystne warunki zewnętrzne bakterię choroba wywołuje ostre bóle brzucha, nudności, gorączkę, odwodnienie. Jej źródłem może być skażona żywność pochodzenia zwierzęcego, więc częste mycie rąk i dokładna obróbka cieplna parówek i innych mięsnych oraz jajecznych potraw jest nieodzowna.
Wśród niebezpieczeństw trzeba wymienić także toksoplazmozę, która jest chorobą pasożytniczą. Pierwotniak ten może bytować w różnych stadiach w mięśniach ssaków i w odpowiednim czasie uwalnia się z wytworzonych przez siebie cyst. Nieumiejętnie przyrządzone mięso, kontakt z kotem, glebą to niektóre z przyczyn zarażenia. W konsekwencji możliwe jest zakłócenie prawidłowego rozwoju ciąży, przeniesienie choroby na płód, a nawet jego obumarcie.
Parówki w ciąży: żywność wysokoprzetworzona
Surowe mięso (a czasami tzw. MOM, czyli masa mięsno-tłuszczowa, oddzielona mechanicznie od kości) jest najpierw rozdrabniane. Musi być tak mocno zmielone, by nie było w nim dużych kawałków. Gotowa parówka strukturą nie przypomina przecież surowca, z którego jest zrobiona. Miesza się go z odpowiednią ilością przypraw, niekiedy emulgatorów, konserwantów. Czasami dodaje się też wodę i tłuszcze. Następnie farsz jest homogenizowany przy pomocy sit, czyli rozdrabniany jeszcze bardziej (do postaci „papki”). Na koniec faszeruje się nim osłonki z celulozy.
Teraz parówki trafiają komory termicznej, by można było potraktować je wysoką temperaturą w formie np. suszenia, wędzenia, parzenia, gotowania. Trzeba je następnie schłodzić, by dłużej nadawały się do spożycia. Pozostają w osłonkach lub też jest z nich ona ściągana mechanicznie (wtedy pakuje się je próżniowo). Jak widać, proces produkcji jest dość długi, a w tym czasie zniszczeniu może ulec wiele wartościowych dla organizmu elementów.
Dodatki chemiczne w parówkach
Jeśli dana osoba nie chce rezygnować z parówek, powinna przed zakupem przeczytać skład. To ważne, by jak najbardziej ograniczać ilość przyjmowanych doustnie z pożywieniem dodatków chemicznych. Jeśli się je parówki w ciąży, to powinny mieć one jak najkrótszy skład i jak największą zawartość mięsa (ale nie oddzielonego mechanicznie, w którym mogą być skórki, ścięgna, szyje, grzbiety, wymiona, małe fragmenty kości, tłuszcz itp., co „gwarantuje” niską wartość odżywczą).
Przyprawy czy sól nie budzą wątpliwości, ale raczej trzeba się wystrzegać takich dodatków, jak emulsje tłuszczowe, zagęstniki, np. skrobia, cukier, dekstroza, glukoza, syrop, a także wzmacniacze smaku, np. owiany złą sławą glutaminian sodu, substancje żelujące, barwniki. Można by je długo wymieniać. Niektórzy nawet żartują, że w parówkach nie ma mięsa. Nie jest to do końca prawda, ale dużą część taniego „przysmaku” może stanowić np. białko sojowe i nie wiadomo, czy będzie ono bez GMO). Czasami koniecznością jest dodanie konserwantu, głównie azotynu sodu. Zwłaszcza wymienione już wyżej MOM jest podatne na zepsucie, dlatego taka substancja w takich przypadkach będzie konieczna. W ciąży warto więc szczególnie zwracać uwagę na jakość zawartości swojego talerza.
Parówki wegetariańskie w ciąży
W Polsce znaczny odsetek ludzi jadło i nadal je parówki (szacunki mówią, że robi to ok. 30 proc. mieszkańców naszego kraju), jednak popularność wegetarianizmu stale rośnie. Stąd niektórzy postanawiają się „przerzucić” na wyroby bez mięsa. Nie potrafiąc jednak zrezygnować z ulubionego przysmaku, zaczynają kupować ten sojowy czy z dodatkiem tofu. Czy jest zdrowsze? Czy można jeść wegetariańskie parówki w ciąży? Odpowiedź jak zwykle musi brzmieć – to zależy. Przysłowie mówi, że „diabeł tkwi w szczegółach”, a w tym przypadku w poszczególnych składnikach, które zostały użyte do wyprodukowania pożywienia.
Po pierwsze, będąc w ciąży, trzeba zwracać uwagę na ilość soli oraz cukru (występującego pod różnymi nazwami). Jeśli te dwa składniki są na prawie samym początku listy, nie świadczy to zbyt dobrze o produkcie. Niekiedy można tam znaleźć też skrobię modyfikowaną (GMO), substancje wiążące, gluten, glutaminian, zagęszczacze, aromaty i inne rzeczy, które niekoniecznie warto „wrzucać” do żołądka. Poza tym to produkt wysokoprzetworzony, a takie wyroby nie są wskazane do częstego spożywania. Warto wspomnieć, że jeśli przyszła matka ma chęć i siłę w ciąży, może sobie sama przyrządzić taki specjał. Przepisy łatwo znaleźć w internecie, choćby na blogu kulinarnym Olgi Smile. Wtedy przynajmniej będzie dokładnie wiedziała, z czego składa się jej danie.
Plusem parówek wegetariańskich dla wielu osób może być to, że dość dobrze odwzorowują smak tych mięsnych. Sama tylko soja, ale też i przyprawy, marynaty, dodatek białek np. pszenicy naśladują umami (tzw. mięsistość). Ten smak wychwytują receptory kwasu glutaminowego w naszym organizmie (dlatego tak lubimy glutaminian sodu w naszych potrawach). Parówki te są, podobnie jak zwyczajne, bardzo drobno zmielone, więc konsystencja niewiele się różni od oryginału. Zapach też często jest podobny do tego w tradycyjnym wyrobie. Oczywiście, należy wspomnieć, że nie dla wszystkich ma sens jedzenie czegoś, co choćby przypomina mięso, jeśli i tak wcześniej go nie jedli (jeśli są wegetarianami).
Parówki w ciąży: podsumowanie
Niektóre parówki dla producentów okazja do wykorzystania prawie każdej części zwierzęcia i umieszczenia tam całej listy dodatków. Te lepsze mają krótki skład i bardzo wysoką zawartość mięsa i jeśli już, to warto wybierać właśnie takie. Inną opcją są też wyroby wegetariańskie. Trzeba jednak pamiętać, że tego typu kiełbaski to taki „jarski fast food”. Będąc w ciąży, warto więc przeanalizować swój sposób jedzenia. To może być dobra okazja do zmian i zredukowania „śmieciowego jedzenia”, co zaowocuje lepszym zdrowiem zarówno matki, jak i dziecka. Potrawy przyszłej matki powinny być jak najmniej przetworzone i warto o tym pamiętać. Parówki w ciąży to więc nie najlepszy pomysł na często jedzone danie.